Podczas wojen husyckich na Śląsku sławny zamek Gryżów przechodził
z rąk do rąk. Kronikarze wspominali graniczą twierdzę przy każdej okazji, a
nysanie tak bardzo się jej obawiali, że postanowili ją zdobyć i unicestwić.
Mauerberg jest świadkiem tamtych krwawych wydarzeń, kiedy ludzie mordowali się
w imię swojej interpretacji wiary w Boga.
Z poprzedniej części naszego cyklu dowiedzieliśmy się, że w XIV w.
zamek Mauerberg stał się własnością książąt niemodlińskich. Z kolei kształtujące
się granice okręgów sądowych (Weichbildów), połączyły administracyjnie twierdzę
z Prudnikiem.
Podczas wojen husyckich zamek Mauerberg przechodził z rąk do rąk. Na ziemi prudnickiej była to druga pod względem znaczenia twierdza po zamku Wogendrossel w Prudniku |
Jako zamek książęcy, budowla dzieliła losy kolejnych władców
średniowiecznej ziemi prudnickiej*, przechodząc w ręce książąt niemodlińskich,
opolskich i z Dolnego Śląska. Z dawnych dokumentów wiemy, że na zamku zasiadał
kasztelan – przedstawiciel władcy. Sytuacja twierdzy była jednak specyficzna,
ponieważ zamek najprawdopodobniej nie posiadał podległych mu wsi, których
mieszkańcy byliby zobowiązani do świadczeń na jego rzecz. Tak jak choćby było
to w przypadku zamku Wogendrossel w Prudniku. Z urbarza dowiadujemy się, jakie
wsie musiały wystawić zamkowego wartownika, jakie dostarczać produkty i jakie
prace wykonywać. W przypadku zamku piorunkowickiego książę musiał scedować te
obowiązki na rycerza, który obejmował funkcję kasztelana.
Kasztelani na zamku
W dokumencie wystawionym 2 lipca 1392 r. w Prudniku przez księcia
Henryka Kożuchowskiego występuje świadek – Mikołaj z Gryżowa, który mógł być
kasztelanem naszego zamku. Jego pobyt w Prudniku, w sytuacji przyjazdu księcia
do okręgu, gdzie był podległy mu zamek, był naturalnym posunięciem. W kolejnym
dokumencie, tym razem książąt Bolka i Bernarda z Głogówka, czytamy o Herburcie
„z Gryssaw”, którego Alfons Nowack utożsamia z Herburtem z Fullsteina (ich
rodową siedzibą był okazały zamek na terenie dzisiejszego Bohušova niedaleko
Prudnika).
Pisząc o Herburcie wkraczamy w mroczne czasy wojen husyckich,
kluczowe dla zamku Mauerberg.
Herbucie, pomożemy ci
W 1421 roku król czeski Zygmunt Luksemburski z mieszkańcami
Wrocławia, Środy Śląskiej i Namysłowa zaoferował rycerzowi Herburtowi pomoc w
walce z zagrożeniem husyckim. Monarcha miał powody do niepokoju, roku wcześniej
jego wojska doznały dwóch porażek z „bożymi wojownikami” pod Witkową Górą i
Wyszehradem. Zygmunt, panujący również na Węgrzech i w części Niemiec, nie był
lubiany w Czechach. Zaskarbił sobie ich nienawiść wystawiając „żelazny list”
Janowi Husowi na sobót w Konstancji, który to dokument następnie uznał za
nieważny. Czeski reformator został schwytany, oskarżony o herezję, skazany, a
następnie spalony na stosie (1415). Brutalny postępek stał się zarzewiem wojny,
która ogarnęła również ziemię prudnicką.
Kim byli husyci?
Husyci byli zwolennikami ruchu religijnego i politycznego, którego
ideowe ramy nakreślił wspomniany Jan Hus. Dwa lata po śmierci jego zwolennicy
ogłosili „Cztery artykuły praskie”, w których zawarli swoje postulaty:
* prawo do swobodnego głoszenia Słowa
Bożego (chodziło m.in. o używanie języków narodowych w liturgii),
* przywrócenie komunii pod dwiema
postaciami dla osób świeckich,
* odebranie duchowieństwu władzy
świeckiej i sekularyzacji dóbr kościelnych,
* karanie za grzechy śmiertelne przez
władzę świecką.
Europa z niepokojem patrzyła, na to,
jak Czesi zaprowadzają nowy porządek w swoim kraju.
Pierwszy najazd na Śląsk
Po odparciu czterech krucjat na Czechy (1420 – 1427), husyci
przystąpili do kontrofensywy, najeżdżając sąsiednie krainy. W marcu 1428 r.
wojska kacerzy pod dowództwem Prokopa Wielkiego wkroczyły na Górny Śląsk.
Wielka armia licząca według dr. Norberta Miki około 14 tysięcy zbrojnych zostawiała
za sobą śmierć i zniszczenie. Wojownicy z kielichami na tarczy byli szczególnie
okrutni wobec duchownych, nic więc dziwnego, że największa trwoga padła na
księstwo nyskie, którym władał biskup wrocławski Konrad. Wcześniej jednak
husyci zjawili się u granic księstwa Bolka V Wołoszka (zwany też Husytą lub
Głogóweckim), paląc wcześniej opuszczony przez mieszkańców Kietrz, Nową
Cerkiew, Kazimierz i Osobłogę.
Książkę Bolko – zapewne za wiedzą ojca Bolka IV i stryja Bernarda
niemodlińskiego – zwołał pospolite ruszenie rycerstwa i mieszczan z Prudnika,
Białej, Strzeleczek i Głogówka, do tego ostatniego miasta. Dlaczego tam, nie
wiadomo. Było to pierwsze warowne miasto z zamkiem w jego księstwie na szlaku
husytów, więc już tam mógł chcieć dać odpór Czechom. Być może Głogówek miał
najlepsze z wymienionych miast umocnienia, łącznie z zamkiem, który był
oficjalną rezydencją książęcą (zamki w Prudniku, Białej, Gryżowie, czy
Chrzelicach miały niższą rangę). Warto przy tym zauważyć, że wydarzenie z 1428
r. było dość wyjątkowym, bo militarnym, zwiastunem związku kilku miast w ramach
przyszłego powiatu prudnickiego.
Zajmujący się na co dzień rolnictwem i rzemiosłem obrońcy Głogówka
nie mieli szans z zaprawionymi w boju taborytami. 13 marca miasto zostało opanowane
przez wrogie wojska, około tysiąca obrońców zostało wziętych w niewolę, a
zabudowania spalone. Władysław Jagiełło w liście do Konrada Kąckiego napisał,
że silnie umocniony Głogówek nie podjął obrony.
Co ciekawe naszego księcia nie było wówczas w Głogówku, choć według
innych relacji na widok wojsk taboryckich po prostu uciekł. Przybył tam jednak
na zaproszenie husytów i podpisał akt o neutralności, wykupując swoich
poddanych.
Czy spalili Prudnik
Zanim doszło
do porozumienia taboryci przeszli z wojskiem pod niebroniony Prudnik. Kilka
źródeł z epoki wymienia gród Woka wśród miast, które zostały spalone przez
husytów. Dr Norbert Mika precyzuje, że do spalenia miasta doszło między 15 a 19 marca.
Maciej Woźny
wysnuł – raczej zbyt daleko idący wniosek – że mieszkańcy podprudnickiego
Nowego Chocimia na wieść o kacerzach opuścili swoją miejscowość. Dowodem na to
ma być dokument z 1430 r., w którym Bolko ofiarował miastu pustą wieś Nowy
Chocim. Nie wiadomo, która to była dokładnie miejscowość. Według jednych to
Dębowiec. Wieś mogła mieć nieco inny układ zabudowy, od dzisiejszej
miejscowości, czego śladem jest dziś ustronne położenie grodziska w Dębnickiej
Dolinie. Może też chodzić o miejski folwark Chocim, który spalił się w XIX w. i
po którym nie ma dziś żadnego śladu (przy szosie z dzisiejszego Chocimia do
Dębowca). Augustin Weltzel w swojej Historii Prudnika błędnie napisał, że około
dziesięć lat przed spisaniem dokumentu z 1430 r. husyci zdewastowali i spalili
Prudnik. Wtedy jeszcze „bożych wojowników” nie było w okolicach miasta.
Trwałym
śladem po pobycie husytów w Prudniku ma być nazwa Tabory (w języku niemieckim -
Tabor), od domniemanego miejsca obozowania husytów. Historycy wysuwają różne
poglądy na temat tego, czy Prudnik został przez husytów spalony, czy jednak
oszczędzony w związku z tym, że pan tych ziem – Bolko V – podpisał akt o
neutralności. Zmiana frontu Bolka niewątpliwe przyczyniła się do tego, że jego
poddani – mieszkańcy ziemi prudnickiej – mogli liczyć na ochronę i ich ziemie,
dla husytów, przestały być terenem wrogim.
Zupełnie
odmienny los czekał mieszkańców miasteczek i wsi biskupiego księstwa nyskiego.
18 marca pod Nysą rozegrała się bitwa, którą wygrali husyci, mordując 2000
obrońców. Taboryci spalili wszystkie okoliczne miejscowości.
Husyci na Mauerbergu
Co stało się
z zamkiem Mauerberg? Tu również nie ma prostej odpowiedzi, czy twierdza Bolka w
tym czasie miała jeszcze rozkaz bronić się przed husytami, czy zdobyta została
„z marszu”, czy też otworzyła bramy czeskiemu wojsku.
Dawni historycy są bardziej skorzy do precyzyjnych opisów. Oto co
o tych zdarzeniach pisze Alfons Nowack, powołując się na niejakiego Förstera:
„Husyci przebywali w Gryżowie 14 dni i zamek nie został już odbudowany.
Pierwsze nie jest prawdopodobne, ponieważ po 13 marca 1428 r. następował
jeszcze pochód (husytów), a 18 dnia tego samego miesiąca nastąpiło spotkanie
wojsk husyckich w Nysie - Starym Mieście, które pokonało wojska Konrada bez
zajmowania miasta. O tym, że zamek Gryżów, który zresztą minimalnie został
zniszczony, ponownie odbudowano, poświadczają jasno źródłowe dokumenty
dotyczące wojen husyckich.”
Husyci ponownie pojawili się na Śląsku w marcu 1430 r., tym razem maszerując bliżej Odry i mając w swoich szeregach obcokrajowców: Dobiesława Puchałę, Zygmunta Korybutowicza, Piotra Polaka i Fryderyka Ostrogskiego. Bolko ze swoimi oddziałami tym razem ulokował się w zamku w Chrzelicach. Jeden z oddziałów husyckich przekroczył Odrę koło Krapkowic i ruszył na Głogówek (15 kwietnia). I tym razem Bolko nie kazał na siebie długo czekać. Przybył pod miasto i tam już ostatecznie sprzymierzył się z kacerzami. Kronikarze tłumaczą to między innymi tym, że Bolko pobierając nauki na uniwersytecie w Pradze, poznał nauki Husa i się z nimi utożsamiał. Zdaniem Władysława Dziewulskiego Bolkiem kierowały bardziej przyziemne powody – chęć zdobycia łupów, opanowania terenów należących do innych książąt oraz opowiedzenie się po stronie zwycięzcy. Dotąd armia husytów była niepokonana.
Prawdopodobnie decyzja Bolka o połączeniu sił z husytami sprawiła,
że nysanie poczuli się zagrożeni bezpośrednim sąsiedztwem zamku Mauerberg,
który odtąd był twierdzą księcia sprzymierzonego z ich wrogami. Władysław
Dziewulski pisze, że wiosną 1430 r. Bolko obsadził swoim wojskiem miasto i
zamek w Prudniku (zapewne też Gryżów, jak wysuniętą placówkę), chcąc uczynić z
nich zaplecze dla planowanego ataku na księstwo nyskie. Nic więc dziwnego, że w
połowie maja nysanie wyprawili się do Piorunkowic. Jak pisze Nowack książę
wysłał przeciwko nim jazdę konną, ale ta została pokonana, a Bolko V uciekł.
Nysanie dopięli swego i zniszczyli zamek, choć nie doszczętnie, na do dowody
podam za chwilę. Wojska biskupie nie ruszyły dalej w głąb księstwa Bolka,
ograniczając się do zburzenia granicznego zamku. Być może w momencie ataku
nysan zamek Mauerberg był w trakcie odbudowy po zniszczeniach z 1428 r.
Z rąk do rąk
Kolejny zwrot akcji nastąpił jesienią 1430 r., kiedy to biskup
wrocławski (a zarazem książę oleśnicki) Konrad najechał na ziemię prudnicką,
zajmując ją, a więc również to, co zostało po zamku gryżowskim. Była to
chwilowa przewaga wojsk śląskich, bowiem w listopadzie pod Namysłów dotarła
nowa fala husytów na czele z księdzem Prokopem Wielkim i księciem litewskim
Zygmuntem Korybutowiczem. Wojska te, wspomagane przez Bolka V zdobyły Otmuchów,
Ziębice, zamek Meristow (okolice Grodkowa), Gryżów (Greyse) i Prudnik. Wymienienie w Roczniku henrykowskim Gryżowa
świadczy o tym, że mimo zburzenia go przez nysan, twierdza wciąż miała
znaczenie strategiczne. Na zimę taboryci wycofali się do Czech, pozostawiając
zdobyte twierdze wojskom Bolka V, a że ten miał szczupłe siły, to wkrótce
przeciwnicy odbili wszystkie zamki i miasta, a nawet zajęli Głogówek.
Określenie, że dane ziemie przechodziły z rąk do rąk ma w tym
wypadku jak najbardziej rację bytu, bo wiosną 1432 r. kacerze znów najechali
Śląsk. Tym razem Bolko V, bez bezpośredniego wsparcia sojuszników, sam odbił
Głogówek, Prudnik i „haws Greisow” (i tu znów w źródłach wymieniany jest zamek
Gryżów). Ojciec Bolko IV dostarczył mu dział i prochu strzelniczego,
przydatnych przy oblężeniu wspominanych zamków i miast.
Dr Norbert Mika podejrzewa, że Bolkowi V nie sprzyjali prudniccy
mieszczanie, którzy wykorzystywali skomplikowaną sytuację prawną miasta i
okręgu. Obszar ten formalnie znajdował się tylko w zastawie książąt opolskich,
będąc własnością książąt z Dolnego Śląska. Co więcej, pod względem kościelnym
Prudnik i okolice były częścią biskupstwa ołomunieckiego, a nie wrocławskiego,
jak większa część Śląska. To wszystko sprawiło, że Bolko V nie zdecydował się
na przymusową konwersję mieszkańców okręgu prudnickiego, czego miał później
żałować. Z kolei dr Anna Grabowska twierdzi, że prudniczanie sprzyjali husytom,
Bolko V darując im wieś Nowy Chocim nazwa prudniczan „drogimi i wiernymi”.
Po husytach i po zamku
W 1433 r. podczas soboru w Bazylei doszło do porozumienia między
Kościołem a husytami. Radykalna część kacerzy nie złożyła jednak broni i w
końcu doszło do bratobójczej bitwy pod Lipanami, wygranej przez zwolenników
pojednania (kalikstyni). W 1435 r. taboryci ostatecznie wycofali się ze Śląska,
a dwa lata później zmarł Bolko IV. Stryj Bolka IV, książę niemodliński Bernard
przekazał wówczas Bolkowi V swoją część ziem. Tym samym Wołoszek stał się w
pełni władcą całej ziemi prudnickiej - Białej, Głogówka, Prudnika i tego, co
zostało po gryżowskiej twierdzy.
Okolice Prudnika musiały być mocno dotknięte wojnami husyckimi.
Prudnik był opanowywany przez husytów aż trzy razy, w 1428, 1430 i 1432 r. Z
punktu widzenia historii Mauerberga bardzo istotne jest to, że „zamek Gryżów”
wymieniany był w dokumentach przez cały okres trwania konfliktu, mimo tego, że
nysanie mieli zburzyć twierdzę już w 1430 r. Prawdopodobnie wynikało to z tego,
że zniszczony zamek mógł być przynajmniej prowizorycznie zabezpieczony i nadal
pełnić strategicznie ważną. rolę. Ze źródeł wprost wynika, że po zamku
Wogendrossel była to druga najważniejsza twierdza w okręgu prudnickim. Wraz z
zakończeniem wojen husyckich z kart historii znika również zamek Gryżów, jako
twierdza, czy w ogóle siedziba feudalna.
Uzupełnienie: W poruszonym w poprzedniej części temacie
okoliczności powstania zamku Mauerberg warto dodać, że Księdze uposażeń
biskupstwa wrocławskiego (1303-1306), w części dotyczącej ziemi
nysko-otmuchowskiej wymieniono dwie wsie Gryżów (!): „Gryzow Nanzeslai” oraz
„Gryzow Jacobi”. Prawdopodobnie pierwotnie dwie oddzielne wsie, których imiona
założycieli zapisano w biskupim dokumencie, z czasem połączyły się, tworząc
jedną miejscowość. W sferze wyłącznie spekulacji można rozpatrywać
funkcjonowanie jeden wsi, jako podgrodzia zamku.
*
- do czasów pruskich, obszar ziemi prudnickiej, a więc terenów związanych
administracyjnie z Prudnikiem ograniczał się do terytorium obecnej gminy
Prudnik, Pokrzywnej oraz większej części gminy Lubrza (poza Nowym Browińcem,
Olszynką, Słokowem, Laskowicami i Prężynką).
Artykuł ukazał się w "Tygodniku Prudnickim", nr 21 z 23.05.2018